Dzień dobry!
Weekend u nas był pod znakiem śniegu i nawet udało nam się wyjść ulepić bałwana.
Dzisiaj już wszystko płynie i chlapa jest straszna.
Także z poniedziałkiem wróciliśmy do jesieni i do obowiązków edukacji domowej.
A jak wam zaczął się tydzień?

Podobno tylko w niektórych regionach Polski padał śnieg, nie wszyscy doświadczyli pierwszej bieli. Jak u was było?

W weekend umilałam sobie czas czytając książkę Bogusława Szablińskiego „Polki w Stanach czyli Husaria made made in China” , która ukazała się nakładem wydawnictwa Oh Book!

Jak autor sam mówi, książka ta powstała z jego sympatii do kobiet i w wyniku wieloletniego procesu analizowania zawiłej kobiecej natury.
Autor dodaje, że książka jest swoistą laurką jego dla fenomenu babskich przyjaźni.

Muszę przyznać, że zawsze chętnie czytam co tam płeć przeciwna wygłówkowała i rozkminiła o naszej płci pięknej, bo o ile spostrzeżenia i trafnie czasem zostają sformułowane o tyle kobiecość to stan umysłu i to po prostu trzeba czuć, tak samo jak męskość – piękne jest to że się różnimy i dopełniamy zarazem.

Autorowi książki muszę przyznać, że jest niezłym obserwatorem, spostrzegawczym i fajnie ujmującym swoje wnioski.
Fajnie się przy książce bawiłam, dobrze było się pośmiać, bardzo mi się to przydało!
W opowieściach znajdziemy podpatrzone życzliwym okiem autora i opisane z pewną złośliwością różne sytuacje z życia grupy przyjaciółek (Barbi, Loli, Agnes, Marty, Anette, Luśki, Hrabiny) – Polek na emigracji, które można by rzec różni właściwie wszystko bo i wiek i pomysł na życie i sytuacja – ale przecież łączy płeć i potrzeba kobiecej wspólnoty.

W książce jak na moje oko niestety nie obeszło się też bez uproszczeń autora, czasem podsumowań zachowań mocno generalizujących, czasem chyba w moim odczuciu trochę nadinterpretowujących, ale cóż kobiety niech zostaną zagadką dla mężczyzn i to one mają tu ostanie słowo!

 

 

#egzemplarzrecenzencki

Postaw mi kawę na buycoffee.to