Jeśli śledzicie moje wpisy, wiecie że podjęliśmy w niedzielę decyzję, że przechodzimy na Edukację Domową. Była to nasza z mężem decyzja, ale była to też decyzja każdego z dwójki dzieci, które będą się uczyć.

W poprzednim wpisie pisałam o tym, że w poniedziałek dzwoniliśmy do naszej szkoły rejonowej, rozmawialiśmy z panią dyrektor i złożyliśmy dokumenty że chcemy w tej szkole w takim trybie uczyć się od tego roku.

Pełni nadziei czekaliśmy na decyzję dyrektorki i szkoły.

Ponieważ jestem osobą wierzącą ważnym dla mnie krokiem było też zawierzenie swoich obaw, oczekiwań i niepewności Jezusowi bo przyznam, że cala ta sprawa była dla mnie stresująca. Pomogła tu modlitwa ojca Dulingo Ruotolo – polecam! I było to we wtorek rano. Po tym zawierzeniu nastąpił prawdziwy zwrot akcji u nas, niesamowity muszę przyznać. Znaleźli się bezinteresowni, życzliwi ludzie, którzy podpowiedzieli i ukierunkowali nas na drogę, dzięki które myślę że Edukacja Domowa w sensie formalnym i administracyjnym będzie bułką z masłem (bo cały aspekt nauki oczywiście jest naszym osobistym wyzwaniem).

We wtorek po południu wzięłam udział w dyskusji na publicznym forum naszego miasta na FB na temat edukacji w tym roku. Ktoś pytał o indywidualne nauczanie w szkole rejonowej do której byliśmy zapisani, ja odpowiedziałam, że przechodzimy na ED w tym roku. Sporo osób się tym zainteresowało i zaczęło mnie pytać jak udało nam się ze szkołą rejonową. Odpowiadałam, że to trwa. Zaczęły pojawiać się pytania dlaczego szkoła rejonowa a nie szkoła przyjazna ED od osób na forum, dostawałam też wiadomości prywatne, jedna miła pani zostawiła telefon bym zadzwoniła to poopowiada mi jak jej życie płynie w ed.

Zaczęłam sama zastanawiać się dlaczego. Podjęłam z mężem rozmowę w tym temacie. W sumie doszliśmy do wniosku, że tu nie szukaliśmy, nawet nie pomyśleliśmy że mogłoby być inaczej, po prostu dzieci chodziły do szkoły rejonowej to pierwszym dla nas oczywistym krokiem było zapytanie w tej szkole o taką możliwość. Postanowiliśmy zglebić temat.

W środę zadzwoniłam do życzliwej pani, która chciała mi poopowiadać o ed. Mówiła, że wielokrotnie zdobywane doświadczenia rodziców, którzy byli z dzieckiem w ED będąc w szkole rejonowej pokazuje by nie iść tą drogą. Szkoły rejonowe nie specjalizują się w ED, nie znają tematu więc często takie doświadczenie jest dla nich swoistym precedensem a nasze dzieci przecież są zbyt wartościowe by być materiałem doświadczalnym. Bym poczytała o tym, że często nauczyciele z rejonówki próbują na egzaminach udowodnić rodzicom, że nie są w stanie nauczyć swoich dzieci i cóż zdarza się, że celowo te egzaminy są stresujące, trudne… Iż szkoły te z niewiedzy stosują praktyki często niezgodne z prawem, mając wymagania w postaci egzaminów z wf, plastyki, techniki, comiesięcznych rozliczeń materiału. Często szkoły te, nie są też zwyczajnie pomocne w przygotowywaniu zagadnień dla takich uczniów, zakresów materiałów do egzaminów, konsultacji w przypadku trudności ze zrozumieniem materiału przez dzieci, wykręcając się brakiem czasu na dodatkową pracę (podczas gdy uczeń w ED to nadal uczeń szkoły na którego szkoła ta dostaje subwencję pieniężną i nadal swoje prawa ma).

Pani poopowiadała nam o szkołach przyjaznych ED. Są takie szkoły publiczne i niepubliczne. Co ważne nauczanie ed jest bezpłatne w znakomitej większości przypadków nawet w szkołach prywatnych, ponieważ szkoły te pobierają za takiego ucznia subwencje i dzięki nim mają środki na przeprowadzanie egzaminów, podręczniki, materiały i konsultacje dla ucznia w ed. Nie jest tak, że ucząc dziecko w domu musisz płacić czesne szkole! Szkoły przyjazne ED da się znaleźć w każdym województwie, istnieją ich listy. Tu nawet odległość nie jest problemem, bo przecież do szkoły jeździ się te kilka razy w roku na egzaminy.

Ta rozmowa była dla nas ważna, sporo nam uświadomiła, była punktem wyjścia do tego by szukać dalej, nie czekać. Była zwrotem w akcji do naszej przygody z ED. Jak to u nas dalej się potoczyło napiszę w kolejnym odcinku 🙂