W tamtym tygodniu pokazywałam wam na FB zdjęcie fajnych krówek, dziś opowiem gdzie byłam.
Zostałam zaproszona do kampanii marki Danone a jednym z jej punktów była wycieczka. Fajny pomysł prawda?
Jak to zwykle bywa rozpoczęło się od zbiórki o 10 przy Pałacu Kultury w Warszawie, przy czym jadąc tam nie mogłam przestać się śmiać, że czuję się jak za dawnych czasów, jadąc na wycieczkę szkolną (co wzmocnił suchy prowiant, który otrzymaliśmy w busie 🙂
Na miejscu spotkałam już inne blogerki i blogerów a także ekipę Danone i w świetnym towarzystwie ruszyliśmy busikiem za Warszawę.
Po 2 godzinach dotarliśmy do Goworówka, do gospodarstwa państwa Fronczyków, którzy współpracują z marką Danone no i mleko od ich krów idzie np. do jogurtów firmy. A krów mają bagatela 100szt.
Na farmie dostaliśmy odzież ochronną, która w sumie trochę mnie zdziwiła – plastikowe gumowce, kombinezon kosmonauty i foliowy czepek – ile było śmiechu przy ich zakładaniu (proponuję firmom organizującym wycieczki integracyjne dla pracowników zorganizować zakładanie takich strojów 🙂
Stroje się przydały bo zaczął siąpić deszcz, trochę błota się zrobiło ale tak naprawdę ochraniacze nie były dla nas tylko w trosce o krowy – żeby miastowi, obcy ludzie nie przynieśli jakiś zarazków zwierzętom.
No a potem zapraszamy do obory 🙂
I wiecie co byłam bardzo zdziwiona. W oborze byłam ostatnio pewnie ze 20 lat temu i zupełnie inaczej to wyglądało – pewnie każdy wie jak. A tutaj prawdziwy dobrostan dla krów. Przede wszystkim nie były uwiązane tylko chodziły sobie jak chciały w ogromnym boksie – jedne żarły siano lub specjalną surówkę, inne leżakowały, jeszcze inne piły a co niektóre czochrały się 🙂 Takie są teraz regulacje unijne w sprawie hodowli krów, więc teraz podobno wszystkie gospodarstwa mniej więcej tak wyglądają. No i wspomniany dobrostan krów ma ogromny wpływ na jakość i ilość mleka no a to potem na to co pijemy i jemy w postaci choćby jogurtów.
Po obejrzeniu obory, głaskaniu krów i oczywiście zrobienia sobie z nimi pamiątkowej foty :)) , obejrzeniu dojarni oraz chłodziary na mleko udaliśmy się do domu gospodarzy na prawdziwą ucztę. Normalnie czułam się jakbym była na jakiejś chociażby komunii w rodzinie. Stół pięknie nakryty, zupa, drugie danie, ciasta no i wiśniówka, która spowodowała, że w drodze powrotnej mieliśmy naprawdę wesoły autobus (i czy mówiłam już że fajne są szkolne wycieczki 🙂
Była wycieczka, musi być oczywiście z niej pamiątka 🙂 to moja 🙂
W wycieczce udział wzięli: Alina, Ola, Kuchareczka, Zuch, Ewelina, Dorota, Ślimak
Zapraszam was też na stronę Tu jest mi dobrze, gdzie znajdziecie relacje pozostałych blogerów, oraz konkurs z fajnymi nagrodami
soooo in love with it.❤️