Ponieważ byłam w Barcelonie – stolicy hiszpańskiego regionu – Katalonia, może napiszę słówko o ich kuchni.
Region ten leży przy samym Morzu Śródziemnym, zrozumiałe jest więc, że podstawą kuchni są ryby i owoce morza. Tradycyjnie nie jada się tu w ogóle makaronu (poza odmianą fideua – używanego do paelli). Popularne są za to warzywa strączkowe, ziemniaki i ryż, z którego przygotowuje się najpopularniejsze danie – paella.
Nasz hotel znajdował się na Plaça de Catalunya i stamtąd idąc cały czas La Rambla zeszliśmy nad samo morze, do portowej knajpki La Fonda na pierwszą kolację.
Pierwsze na stół wjechały przystawki i tradycyjnie woda oraz wino, które towarzyszą tam chyba każdemu posiłkowi 😉
Poniżej oliwki które jedną z najpopularniejszych tapas oraz Pan con tomate – grzanka z pomidorem (będę jeszcze o niej pisać).
Następnie doszła ensalata – sałatka (jej skład to m.in. różne rodzaje sałat, pomidory, oliwki, kukurydza, marchewka z sosem z oliwy i octu)
Kalmary w cieście smażone na głębokim tłuszczu
Małże duszone w sosie z pomidorami
Głównym daniem kolacji była Paella do wyboru :
Paella marinera (z owocami morza: małżami, krewetkami, kalmarami)
lub Paella Negro (z owocami morza, barwiona atramentem kałamarnicy). Ja wybrałam tą drugą i była przepyszna, choć może niezbyt zachęcająco wyglądała 😉
Na deser ciasteczka migdałowe
oraz Crema catalana – tradycyjny kataloński deser na bazie mleka i żółtek z karmelizowanym cukrem na powierzchni.
Po deserze café solo – bardzo mocna kawa podawana w malutkiej filiżance (coś a la wlskie espresso)
i kieliszek regionalnej nalewki na dobre trawienie 🙂