Słodki, pikantny, rozgrzewający, dodający energii.
Idealny do wody z cytryną rankiem, do herbaty kiedy czujemy się niewyraźnie i pociągamy nosem albo do grzanego piwa w relaksujący wieczór.
Zróbcie od razu większą ilość, bo teraz sezon zmarźluchów, przeziębień i infekcji – łatwo komuś sprawić przyjemność obdarowując go buteleczką takiego pysznego specyfiku.
P.S. Sprawdźcie też jak zrobić nalewkę imbirową 🙂
Składniki:
100g świeżego imbiru
1 szkl cukru
2 szkl wody
Wykonanie:
Imbir obieramy cienko lub skrobiemy za pomocą małej łyżeczki – kroimy w drobną kosteczkę.
W rondelku umieszczamy imbir, dodajemy cukier i wodę, zagotowujemy, zmniejszamy grzanie na minimalne i gotujemy aż syrop zgęstnieje a jego kolor stanie się bardziej intensywny.
Syrop przecedzamy i wlewamy do butelek czy słoiczków (gorący syrop wlany do słoiczków najlepiej przekręcić do góry nogami, postawić na przykrywce do wystygnięcia by zawekował się).
Przy okazji syropu imbirowego mam dla Was rekomendację książkową.
W zeszły piątek robiłam ten syrop bo cała rodzina ciągała nosem, portale pogodowe zewsząd groziły mrozami no i w perspektywie szykował się wolny weekend, jeden z niewielu u nas ostatnio.
I tak mieszając gotujący się syrop imbirowy zaczęłam czytać nową książkę „Czas pokaże” Anny Ficner-Ogonowskiej, którą ze względu na pozytywne opinie i sporą liczbę stron (700) specjalnie odłożyłam sobie jako lekturę weekendową.
Czytam pierwsze strony i zaatakowało mnie zimno 🙂 Książka zaczyna się od sytuacji w której główna bohaterka stoi na przystanku w siarczysty mróz i kostniejąc do reszty czeka na swoją przyjaciółkę i autobus. Po takim wstępie wiedziałam, że aby czytać dalej tą książkę muszę uzbroić się w gorącą herbatę z syropem imbirowym, grzaniec i kocyk.
A wracając do lektury. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Ficner-Ogonowskiej i już teraz wiem, że nie ostatnie (wiem też po komentarzach na Facebooku i Instagramie, że wiele z Was moje czytelniczki czytałyście jej książki i już poleciłyście mi serie z Alibi).
Książka oczarowała mnie po przeczytaniu zaledwie kilkunastu stron i doprawdy wspaniale rysowała mi się wówczas perspektywa tych 600 stron przede mną.
To książka o miłości – jej wielu aspektach, począwszy od przyjaźni, przez miłość do osoby która odeszła, miłość do toksycznej matki i jeszcze bardziej toksycznej ciotki, miłość rodzinną, miłość do Boga i wreszcie miłość do mężczyzny, zdawałoby się tego jedynego, jednak bez nadziei na wspólne szczęście.
Główną bohaterka jest Julka – studentka psychologi, zdawało by się na pozór szczęśliwa, lubiąca spokój, mająca poukładane życie i relacje z bliskimi – również dzięki psychologicznym sztuczkom wyuczonym na studiach – tylko czy tak jest naprawdę? Osoby patrzące na nią z boku mają o tym inne zdanie…
Książka wciąga bez reszty, wzbudza emocje!
W trakcie jej czytania mamy ochotę ochrzanić główną bohaterkę, kazać jej się w końcu zbuntować, krzyknąć sobie, krzyknąć na innych, przestać dusić w sobie uczucia i dawać się zniewalać ludziom. Najfajniejszy w niej dla mnie był sposób budowania fabuły przez autorkę, taki powolny ale
nie nudny, przez co budujący napięcie. Było dużo szczegółowego opisywania postaci, było powolne ujawnianie zdarzeń które doprowadziły bohaterów do miejsca w którym się znajdowały i dość trudnej, nieodwracalnej sytuacji u niektórych, ale czytając książkę cały czas mamy wrażenie że coś się dzieje, bohaterki są bardzo zajętymi osobami, oczekujemy jednak mocno (czasami przyznaję nie wytrzymywałam i kartkowałam książkę do przodu 😉 co się wydarzy w tym głównym ważnym wątku i jak to się skończy.
Bardzo polecam !
„Czas pokaże”
Anna Ficner – Ogonowska
Wydawnictwo Znak
miękka okładka
data wydania listopad 2015
715 stron
Z takimi składnikami na pewno pyszny. Będę próbować.