Isabel Allende – jedna z moich ulubionych pisarek – Chilijka, jedna z najpoczytniejszych autorek z kręgu literatury iberoamerykańskiej. Jej bestsellerowe książki to m.in. „Dom duchów”, „Portret w sepii”.
Uwielbiam jej książki i w napięciu oczekiwałam na kolejną – nie zawiodłam się.
„Wyspę skarbów” – tomiszcze mające ponad 500stron zabrałam ze sobą na krótki urlop i przeczytałam przez 2 dni. Dobrze, że miałam ze sobą inne lektury, ale strasznie smutno kiedy ciekawa książka tak szybko się kończy.
Jak zwykle bywa u Allende powieść jest wielowątkowa, wielopłaszczyznowa, posiadająca wielu bohaterów a wszystko to poznajemy powoli, w trakcie rozwijającej się fabuły i akcji w której wydarzenia dziejące się właśnie, powodowane są i wynikające z wcześniejszych. Akcja rozgrywa się na Santo Domingo pod koniec XVIII stulecia a temat niewolnictwa i walki o wolność to główne motywy powieści. Toulouse Valmorain, bogaty młodzieniec pełen ideałów, jedzie w odwiedziny do ojca – właściciela plantacji trzciny cukrowej na Saint-Dominigue. Okazuje się, że ciężko już chory ojciec umiera, a przyzwyczajony jedynie do zabaw i filozoficznych dysput Toulouse musi objąć prowadzenie plantacji. Zostaje mu sprzedana Zarite – dziewięcioletnia, czarna niewolnica. Wraz z jej dorastaniem obserwujemy losy plantacji i jej właściciela oraz rosnący bunt niewolników na całej wyspie. W momencie kiedy płomienie powstania mają pochłonąć dom i plantację Toulousa, ostrzeżona przez innego niewolnika Zarite ratuje pana i jego syna, wcześniej prosząc o wolność dla siebie i ich córki, czego w realiach popowstańczych nie będzie jej tak łatwo wyegzekwować.
Niesamowicie emocjonująca książka – polecam !
Wydawnictwo Muza
twarda okładka
528 stron
data wydania maj 2011